Tak powinnien wyglądać mój raj: żadnych trosk, koncerty bluesowe od rana do późnej nocy, spotykanie ulubionych muzyków, pyszne, różnorodne jedzenie w nieograniczonej ilości, zwiedzanie pięknych miejsc, morze dookoła, siedzenie w jacuzzi i słuchanie koncertów na żywo.
Dokładnie tak było na Keep the Blues Alive at Sea Mediterranean Cruise III.
Czułam się jak w niebie.
Cztery pełne dni wypełnione powyższymi aktywnościami po brzegi.
Niesamowity klimat. Prawie 2000 ludzi uśmiechniętych i zagadujących do Ciebie na każdym kroku (większość z nich to byli Amerykanie w wieku 60-80 lat – tak, moja emerytura też będzie tak wyglądać!).
- 2 koncerty Blackberry Smoke
- 3 koncerty DeWolff
- 3 koncerty The Cinnelli Brothers
- Koncert The Kenny Shepperd Band
- Koncert Joe Bonamassy
- Acoustic mornings z Donem Martinem,
- Koncert Laury Cox
- Koncert Vanessy Collier
- i wiele innych…
Panel dyskusyjny prowadzony przez Joe Bonamassę z gośćmi jak: Charlie Starr, King Fish Ingram, Kenny Wayne Shepperd.
Campfire Sessions z Charlie Starr,
Z niesamowitą atmosferą – sztucznym ogniskiem, gorącą czekoladą z piankami
Koncert DeWolff podczas którego wszyscy tańczyli i inny podczas którego Pablo śpiewając wszedł do jacuzzi (biedne kowbojki!)
Jazda na mule by dostać się do Santorini.
I picie drogiego piwa pod drzewem pod sklepem w Dubrowniku (panowie lokalsi byli chyba mocno zaskoczeni).
Jam session ostatniej nocy o 2:30 – kiedy trzeba było wstać o 6:00 nastepnego dnia ale siedzieliśmy do późna bo nikt nie chciał by ten rejs się skończył.
Długie i krótkie rozmowy z ludźmi różnego wieku i narodowości.
Spotkanie Charliego w windzie i Joe przy windzie albo gdy przypadkowo usiadłam przy stoliku w restauracji obok Prestona i jego żony (byłam w koszulce Blackberry Smoke) a nastepnego wieczoru podeszli do mnie na koncercie i się zaprzyjaźniliśmy.
Żony chłopaków z Blackberry Smoke bawiące się pod sceną.
Nowe znajomosci