W poszukiwaniu słońca i wiosennej pogody wybrałam się w styczniu 2023 do Palma de Mallorca na spontaniczny city break.
Miasto słusznie się nazywa – tylu palm w jednym miejscu nie widziałam nigdy.
Niestety pogoda nie rozpieszczała – takich opadów i niskich temperatur lokalni dawno tu zaznali. Wniosek pozostaje jeden – muszę tu przylecieć jeszcze raz w jakimś bardziej ciepłym i turystycznym miesiącu po te zdjęcia turkusowego morza, które wyskakują w wyszukiwarce.
Drugiego dnia zwiedziłam okrągły zamek Castell de Bellver do którego prowadzi bardzo dużo kamiennych schodów, zamek mieści się na wzgórzu o wysokości 112 metrów. Choć wielu turystom podoba się to, że zamek jest w pełni okrągły – na zewnątrz, w środku, ma okrągłe wieże i łuki – na mnie zrobił wrażenie bardzo ascetycznego i surowego. Ciekawsza okazała się ekspozycja wewnątrz – obrazów, rzeźb i wykopalisk oraz przedstawiona tam historia wyspy. Ze szczytu zamku rozciąga się widok na pełną panoramę Palmy.
Kolejnym punktem programu było odwiedzenie plaży – która przez pochmurną pogodę bardzo straciła na swoim uroku. Zwiedziłyśmy także piękny park i zapierającą dech w piersiach, monumentalną katedrę a także spacerowałyśmy wąskimi uliczkami wokół katedry, które były pełne uroczych sklepików. Trzeciego dnia wybrałyśmy się na autobusową wycieczkę po północno-zachodnim wybrzeżu Majorki. Najpierw zatrzymałyśmy się w Port de Soller – miejsce było nieco wymarłe (spotkałyśmy kilku spacerowiczów i kilku robotników przygotowujących bary do kolejnego sezonu) ale niezwykle urokliwe. Niestety jego największa atrakcja – tramwaj łączący Port de Soller z Soller nie kursował – musiałyśmy dojechać tam autobusem.
Miasteczko Soller z piękną katedrą, rosnącymi wszędzie pomarańczami nawet w deszczowy dzień wyglądało niezwykle uroczo. Jego wąskie uliczki pełne sklepików mieszkańcy przyozdobili roślinami, czerwonymi kokardami i łapaczami snów.
Nad miasteczkiem góruje najwyższy szczyt Majorki – Puig Major – jego wysokość wynosi 1445 m n.p.m.
Następnym przystankiem naszej wycieczki była malownicza wioska Deia, w której nie tylko mieszkał poeta Robert Graves a jego dom jest teraz muzeum ale, ktora przez lata jak magnes przyciągała takie sławy jak Rolling Stones, The Beatles, David Bowie czy Beyonce. Nic dziwnego: obecność natury i zwierząt, pięknie ustawione, kamienne domki, małe restauracje, sady cytrusów zachwyciły i nas.
Podczas naszego zwiedzania miał miejsce rajd rowerowy. Wpłynęło to na opóźnienie naszego autobusu, na który czekałyśmy ponad 2h w deszczu, słońcu i w otoczeniu owiec. Niestety przez to nie udało nam się zwiedzić kolejnej miejscowości – Valdemossy, którą rozsławił pobyt Fryderyka Chopina i George Sand.
Następnego dnia wybrałam się na spokojne solo zwiedzanie: miałam w planach pochodzić po sklepach vintage i galeriach sztuki.
Plany te udało mi się zrealizować połowicznie: po długim poszukiwaniu, kiedy udało mi się znaleźć wreszcie galerię i weszłam do środka, zdziwiłam się, że nic tam nie ma, jedynie kamienne schody, które wąskim korytarzem prowadziły do podziemia. Była tam mała salka, wyłożona pomarańczową folią i zawieszony w niej monitor, który pokazywał coś związanego z Google Earth. Przeczytałam, że instalacja ta miała ukazać zwiedzającemu powietrze pod ziemią. Wolne żarty!
To ta forma sztuki współczesnej, której nie lubię! Nie było w tym nic ciekawego! Byłam też w galerii z obrazami autorki o specyficznym stylu. Jej „dzieła” kosztowały po kilkaset euro, dla mnie były bohomazami.
Podsumowując wyjazd do Palma de Mallorca był bardzo udany i inspirujący choć na jego vibe i kolorystykę zdjęć duży wpływ miała zimna i deszczowa pogoda. To sprawia, że już mam ochotę wybrać się tam ponownie w cieplejszej i bardziej turystycznej porze.